Wyspa Runde. W koloniach ptaków morskich.

Wyspa Runde. W koloniach ptaków morskich.

Bielik walczy z wiatrem. Dmucha tak mocno, że nawet dwumetrowa rozpiętość skrzydeł i potężne mięśnie są zmuszone do wysiłku. Orły są dwa, oba młode, gdyż ich ogony nie są jeszcze śnieżnobiałe, ale brązowe. W dole znajduje się kolonia głuptaków. Młodziki szukają wyzwań – upolować maskonura jest łatwo, ale napad na kolonię głuptaków to już jest coś.

Pod nimi znajdował się klif. Czarna skała pokryta jest taką ilością głuptaków i guana, że wydaje się biała. Gniazda zrobione z wodorostów i kawałków sieci rybackich ułożone są blisko siebie, prawdziwe ptasie miasto. Na każdym gnieździe siedzi biały głuptak, a ich beżowe głowy wydają się złote w promieniach słońca. Co chwila dochodzi do sąsiedzkich sprzeczek. Każdy głuptak bacznie spogląda wokół siebie i kiedy tylko któryś z sąsiadów przekroczy niewidzialną granicę komfortu dochodzi do wzajemnego dziobania się. Spod brzuchów rodziców co jakiś czas wykukują białe puchowe kulki. Pisklęta. I to właśnie te pokryte puchem, bezbronne pisklaki chciały upolować bieliki.

kolonia_gluptakow

Spoglądam w dół i nie wiem, czy na powierzchni oceanu lśni głowa głuptaka, czy przez toń wody przebija się złoto, może stara moneta leżąca na dnie Atlantyku. Kiedyś na wyspie krążyła legenda jakoby przed wiekami u wybrzeży Wyspa Runde miało dojść do katastrofy i zatonięcia statku hiszpańskiej armady, statku pełnego złota. Z potężnymi kuframi wypełnionymi po brzegi monetami. „W każdej legendzie jest ziarno prawdy” – tym powiedzeniem kierowali się zapewne trzej nurkowie, którzy postanowili sprawdzić, czy w morzu u stóp skalistego wybrzeża znajduje się skarb sprzed wieków. Szokiem dla lokalnej społeczności i zapewne dla samych znalazców było to co znaleźli – blisko 57000 monet z XVIII wieku. Okazało się bowiem, że odnaleziony wrak nie pochodzi z hiszpańskiej armady, która pływała po tych morzach 200 lat wcześniej, ale jest holenderskim statkiem kupieckim. Jednak znaczenie miało to, że statek był wypełniony złotymi dukatami.

Podnoszę wzrok. Orły są na straconej pozycji. Wiatr jest niezwykle silny i spycha drapieżniki nieubłaganie w stronę klifów. Jeden z bielików, obniża lot zrównując się ze mną – niemym widzem tego widowiska, stojącym na krawędzi klifu. Drapieżnik rozkłada skrzydła i zawisa w powietrzu niczym pustułka. Widzę dokładnie jego potężne czarne szpony wyrastające z żółtych łap, które z łatwością mogą ukatrupić głuptacze pisklę.

Atak na kolonię głuptaków.
Atak na kolonię głuptaków.

Bielik wykonuje szybki zwrot i leci w dół prosto w gniazda głuptaków. W kolonii powstaje zamęt, kilka ptaków podrywa się ze swych gniazd, i kieruje swe ostre niczym szable dzioby w stronę orła. Bielik waha się przez chwilę, ale to wystarcza. Traci swój impet, a po chwili gwałtowny podmuch wiatru spycha go z powrotem w moją stronę. Jeden z głuptaków leci za orłem i nim drapieżnik zdążył się zorientować, wymierza swój dziób w bielikowe skrzydło. Tak. Drapieżca robi unik i dziób przeszywa powietrze. Orzeł jest narażony na kolejne ataki, a więc nie pozostało mu nic innego jak odlecieć na bezpieczną odległość. Po chwili znika za klifami, a w ślad za nim podąża drugi orzeł. Być może upolować mniej zadziorne maskonury. Zwycięski głuptak zatacza szeroki krąg na wyprostowanych, białych skrzydłach, żeby na koniec ze zgrzytliwym okrzykiem usiąść na gnieździe. Tak było.

***

Wokół olbrzymiej, pokrytej soczystozieloną trawą grani krążyły tysiące czarnych punkcików. Niczym olbrzymie muszki owocówki, poruszały się we wszystkich kierunkach. Dopiero kiedy przyłoży się lornetkę do oczu dostrzega się pomarańczowe nogi i czerwony, połyskliwy dziób kontrastujący z czarnym grzbietem. Do tego wyjątkowo niezgrabny lot – szybkie, wręcz rozpaczliwe uderzenia skrzydłami. Znajdowałem się w kolonii maskonurów.

IMG_1401 (Copy)

Na wyspie Runde jest takie miejsce, zasługujące na miano jednego z najpiękniejszych na Ziemi, gdzie wchodzi się po żmudnej wędrówce po kamieniach i drabinkach w sam środek kolonii maskonurów. Norki, w których ukryte są pisklęta otaczają mnie z wszystkich stron. Ptaki zamiast gniazd budują w grząskiej, nasiąkniętej wodą ziemi tunele, w których składają jaja. W to magiczne miejsce przychodziłem niemal codziennie.

IMG_1339

W dzień kolonia wydaje się opustoszała. Ptaki polują na morzu. Jednak wiem, że dookoła mnie ptaków jest mnóstwo, kilka być może pod moimi stopami. W każdej maskonurzej norce znajduje się przecież pisklak. Wyobrażam sobie jak to jest siedzieć przez kilka tygodni w ciasnej norce, nie wydając dźwięku w obawie przed drapieżnikiem. Żaden z nich nawet nie wychyli głowy, żeby spoglądnąć na piękne norweskie krajobrazy. Dni zapewne się im zlewają, a jedyną rozrywką są świeże morskie rybki przyniesione w dziobach rodziców.

Ptaki co jakiś czas szeroko rozkładają skrzydła na wietrze, żeby wysuszyć się po polowaniu.
Ptaki co jakiś czas szeroko rozkładają skrzydła na wietrze, żeby wysuszyć się po polowaniu.

Moją uwagę przykuwa maskonur, który z głośnym trzepotem skrzydeł ląduje przed swoją norką. Okazuje się, że wejście do jego domku jest zaledwie metr od miejsca, gdzie stoję. W dziobie ma kilkanaście ryb. Spogląda na mnie nerwowo, czy przypadkiem nie spróbuję wyrwać mu jego przysmaków, a następnie kaczkowatym chodem znika pod moimi stopami. Chciałbym widzieć to co teraz dzieje się w norce. Żarłocznego puchatego berbecia, który wyszarpuje z dzioba rodzica rybki. Zastanawiam się, czy przed wylotem na kolejne łowy pozwolą sobie na chwilę czułości, może postukają się wzajemnie dziobami? Ptak po chwili wylatuje, skacze na główkę i znika wśród innych czarnych sylwetek.

IMG_3236-1

Maskonur to po angielsku puffin. I myślę, że ta nazwa o wiele lepiej niż polska oddaje wygląd tego ptaka. „To puff” znaczy dmuchać, nadmuchiwać. I maskonur faktycznie wygląda jakby nabrał za dużo powietrza w płuca. To właśnie przez tą swoją nadętość wydaje się niezdarny, a co wrażliwsze osoby powiedziałyby że słodki. Nigdy nie zapomnę widoku maskonurów uciekających przed łodzią. Kiedy płynąłem na ptasią wyspę w Szkocji, maskonury sprzed naszej łodzi podrywały się, przelatując kilka metrów w bok, żeby następnie rozbić się o tafle wody. Wyglądało to rozpaczliwie, jakby chciały polecieć, ale przez tą swoją niezdarność, nie mogły.

Maskonury należą do alek, nazywanych pingwinami północy
Maskonury należą do alek, nazywanych pingwinami północy

Kolonia ożywa wieczorem, kiedy dorosłe ptaki wrócą z polowania. Wtedy każdy rodzic jest przed swoją norką. Sto tysięcy maskonurów. Jakaś zakochana parka zaraz obok mnie uderza się dziobami. Kilkanaście metrów ode mnie maskonur nieśmiało wychyla się z norki i uważnie mi się przygląda. Jest przy tym wyjątkowo strachliwy, zupełnie niepodobny do innych puffinów w kolonii. Obok jakiś rodzic skacze w przepaść, żeby przynieść swojemu wiecznie głodnemu potomkowi ostatnią porcję szprotek. Podążam za nim lornetką, widzę jak rozkłada skrzydła niczym spadochron, a następnie pozwala się ponieść wiatrowi. Wkrótce jest już tylko małą plamką, podobną do tysięcy innych ptaków, które jeszcze nie wróciły do gniazd. A pod maskonurami rozciąga się Atlantyk, poprzecinany skałami, wyspami i pojawiającymi się co jakiś czas masywnymi sylwetkami orłów.

Wypa_Runde



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.